poniedziałek, 18 listopada 2013

"Szukając Alaski" John Green


Szukając Alaski - John Green
Francois Rabelais. Był poetą . A jego ostatnie słowa to "Udaję się na poszukiwanie Wielkiego Być Może". Miles też chce znaleźć swoje Być Może. Zapisuje się więc do Culver Creek - szkoły z Internatem. Nie zna tam nikogo i nikt nie zna jego, dlatego może zacząć swoje życie od początku. A początek zapowiada się całkiem nieźle. Jego współlokatorem jest Pułkownik - szczery, pełen werwy, kreatywności i poczucia humoru osobnik liczący metr pięćdziesiąt. No i jest jeszcze Alaska... Piękna, szalona, tajemnicza, pewna siebie, piękna, mądra, intrygująca... piękna! Taka dziewczyna potrafi zawrócić w głowie.

Zdziwiło mnie to co tutaj znalazłam - naprawdę! Ostatnie spotkanie z Johnem Greenem w powieści "Gwiazd naszych wina" utrzymywane było w innym nastroju. Było tam smutno, ponuro, baaardzo tajemniczo (może dlatego, że głównymi bohaterami byli ludzie chorzy na raka...).  A tutaj? Przytulnie, wesoło i swojsko - a to lubię.

Bohaterowie wywołali na mnie pozytywne wrażenie.  Bo jak tu nie polubić Pułkownika (który nie umiał beatboxować, a jednak to robił z katastrofalnymi skutkami), albo Lary nie potrafiącej wymówić "i"(słodkiej, ładnej, i cichej) , Orła - dyrektora szkoły, czy staruszka z jednym płucem . To nie na moje siły. Nie mogłam ich nie polubić. Byli świetnie wykreowani i tacy oryginalni! Choć Miles - nasz główny bohater był lekko bezbarwny. Nie dało się go lubić, ani też nie lubić. Do tego miał masę skojarzeń, liczył warstwy dzielące go od Alaski, gdy stykali się kolanami. Było to dla mnie odrobinkę dziwne, ale to chłopak! Nie wiadomo co siedzi w ich głowach.

Ale dość już o bohaterach, liczy się akcja. Tutaj się nie zawiodłam. Pułkownik, Takumi, Alaska... Byli mistrzami w planowaniu różnych żartów. I to nie byle jakich. Dobry też był pomysł z podziałem szkoły na Wojowników Dnia Powszedniego (bogaczy z fiołkiem na punkcie swoich włosów) i tych uboższych, zwykłych uczniaków. Wojna między nimi była ciekawa. Dialogi mnie rozwalały, zwłaszcza jak w grę wkraczał Pułkownik.

Nie chcąc przynudzać: książka idealna dla młodzieży, dobry sposób na nudę. Pisana lekkim, przystępnym językiem. Miły przerywnik od  szkoły choć przecież wszystko toczy się właśnie w szkole. Naprawdę warto przeczytać.

Stasia
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Bukowy las

3 komentarze:

  1. Czytam sobie i czytam i myślę sobie kto mógł napisać taką ciekawą recenzję: Zienka czy Stasia? A może jeszcze ktoś inny? A tu Stasia!
    Z tego co piszesz książka jest bardzo fajna. Może kiedyś przeczytam?
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę koniecznie sięgnąć! Świetnie napisana recenzja, możesz być z siebie dumna;-)
    Pozdrawiam gorąco!
    Pola

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim marzeniem jest posiadać wszystkie książki Greena :)

    OdpowiedzUsuń