sobota, 29 marca 2014

"Trzynaście powodów" Jay Asher

Wyobraź sobie, że koleżanka z klasy popełnia samobójstwo. Tak nagle... Bez zapowiedzi (?). Puf! I już jej nie ma. Nie wiesz co myśleć, nikt się tego nie spodziewał, a zwłaszcza ty. Pewnego dnia dostajesz paczkę. Otwierasz. W środku jest trzynaście kaset, każda ponumerowana. Wkładasz pierwszą do odtwarzacza i słyszysz... jej głos. Tej, która już nie żyje. Informuje cię, że zaraz dowiesz się dlaczego sobie TO zrobiła, przez kogo. Jeśli tego słuchasz musisz być jednym z powodów... jednym z trzynastu powodów jej śmierci.

Clay Jensen porządny, cichy, niczym nie wyróżniający się chłopak dowiaduje się, że w jakimś stopniu mógł przyczynić się do śmierci Hannah. Dosyć przygnębiające, w  dodatku zostaje o tym poinformowanym przez samą samobójczynię. Mimo wszystko próbuje ją zrozumieć, wyobrazić sobie co przeżywała. W tym celu zwiedza opisywane przez Hannah miejsca i zaczyna zdawać sobie sprawę, że tak mało o niej wiedział, że mógł pomóc... A teraz jest już za późno.

Główny bohater jest narratorem książki, co jak dla mnie jest ogromnym plusem. Łatwiej było mi wyobrazić sobie, że i ja słucham głosu samobójczyni. Clay opisuje też swój świat, coś poza nagraniami. Dzięki temu wiem co wydarzyło się po samobójstwie dziewczyny, jak na to zareagowali inni, jaki Hannah wywiera wpływ swoim monologiem na Claya. 

Pomysł był moim zdaniem świetny! I wykonanie też. Nie przyczepiłabym się praktycznie do niczego. Bohaterowie byli niczego sobie, nastrój ponury, tajemniczy, czyli taki jaki powinien być. Tylko te powody... Czasem wydawały mi się zbyt błahe. Za mało wiarygodne. Jak gdyby Hannah próbowała znaleźć usprawiedliwienie dla swojego czynu. Czy to powinno tak wyglądać: mam problemy więc łykam tabletki? Nie polubiłam Hannah - przyznam się bez bicia- zbytnio jej nie współczułam, ale to przecież też jest plusem. Dobrze jest bohaterów lubić i nie lubić, bo to oznacza, że są warci jakiejkolwiek uwagi, co nie? (jeśli oczywiście nie przepadamy za nimi ze względu na charakter, a nie jego brak) 

Na zakończenie - jeśli jesteś w dołku, nie dobijaj siebie tą powieścią, ale jeśli szukasz wrażeń, masz ochotę na coś tajemniczego, to... nie zastanawiaj się i czytaj!

Stasia
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Rebis

wtorek, 25 marca 2014

"Złodziejka książek" Markus Zusak

Narratorem książki jest Śmierć. Może wydawać się to może odrobinę dziwne, ale któż lepiej opisze nam wojnę? Poznajemy historię Liesel. Straciła ojca, matkę i brata. Mieszka u rodziny zastępczej w Molchig. Zaprzyjaźnia się Rudy'm. Roznosi pranie. Słucha gry na akordeonie. Uczy się czytać. Kradnie książki...
W tle jednak dalej obecna jest druga wojna światowa. I wszystko co ze sobą niesie: nieszczęście, bieda, cierpienie, niewola, zniszczenie, śmierć... 
Chcecie zobaczyć, jak wyglądały Niemcy za panowania Hitlera? 



„Definicja której nie ma w słowniku: Nie odchodzić - akt wiary i miłości."

Zdecydowanie ta książka jest inna. Na swój sposób wyjątkowa. W końcu nie każdy odważyłby się opisywać czasy, w których... no, nie żył. Markus Zusak zaryzykował. Cofnął się w czasie, aby opowiedzieć nam historię złodziejki książek. Aby przybliżyć nam czasy, kiedy Żydzi byli potępiani, a każdy, kto przeciwstawiał się polityce Hitlera słono za to płacił. Czasy, kiedy zginęło tak wielu niewinnych ludzi. 

Bardzo przypadł mi do gustu styl pisania autora. W książce nie ma zbędnych metafor i nudnych opisów, a akcja płynie wartko. Zusak potrafi czarować słowami, choć nie jest mu do tego potrzebna masa środków poetyckich. Pisze prosto, ale pięknie. I na pewno niebanalnie. Tak jak lubię. 


Klimat. Taaaak, to jeden z największych plusów tej powieści. Niezwykły klimat. Tajemniczy, trochę smutny, ale jednak radosny. Powstaje słodko-gorzka historia, w której przeplatają się chwile szczęścia i cierpienia. No i do tego narrator, Śmierć, oprowadza nas po gruzach powstałych przez wojnę. Mówi nam: "Tego dnia miałem dużo roboty" i wtedy przypominamy sobie, ile bólu musiało być wtedy na świecie. Ile nienawiści i nieszczęścia. 

Co do samej historii. Jest, owszem, ciekawa, ale czy powala? Mnie niestety nie zachwyciła. Prędzej te wplecione mniejsze historie mnie oczarowały. Biblioteka u pani burmistrz. Jesse Owens. Parada Żydów. Wtedy czułam, że przy tej książce nie marnuję czasu. Główny wątek z Liesel nie był nudny, ale też nie był zachwycający. 

Bohaterowie? W porządku. Zdążyłam ich wszystkich polubić i przywiązać się do nich. Szczególnie Rudy podbił moje serce. Żywiołowy, pełen energii i wytrwałości. Czyli pełen tego wszystkiego, co pomagało przetrwać w najgorszych chwilach. No i oczywiście Hans - ojczym Liesel - jest warty poznania. Pokochałam jego akordeon i prostotę.

Co więcej dodać? Historia w ciekawy i mądry sposób przybliża nam czasy wojny. Autor wprowadza niesamowity klimat, dzięki któremu możemy poczuć, jakbyśmy sami byli w Molchig. Bohaterowie są barwni, ale nie sztuczni. Książka na pewno spodoba się każdemu. 

Marzena

Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia